Wojciech Macioszczyk - Technika Kodokan Judo plus

Autor: Piotr Przybyłowski
Judo , Sztuki Walki , Recenzje
    Długo szukałem na polskim rynku książki o judo. Jest wile o aikido, o karate, kendo, trochę mniej o tekwondo, kravmaga, samoobronie, itp. znalazłem nawet książkę o kyudo – co to jest kyudo? Za to solidnej książki o judo ze świecą szukać. Jest kilka pozycji, ale nie zaspokajają one moich potrzeb. Zwykle są okrojone, poruszają tylko wybrane aspekty, skupiają się na jednym lub kilku elementach. Nigdzie takiej jak Kodokan Judo Jigoro Kano. Wreszcie pojawiła się na rynku książka Technika Kodokan Judo plus autorstwa Wojciecha Macioszczyka, wydana przez Judomarket w 2016 roku. Obawiam się, że niemal zupełnie niezauważona, a szkoda, bo może nie musiałbym tyle gadać na i po treningach. Przepraszam za tę prywatę – ktoś, kto nie jest moim uczniem może nie wiedzieć, o co mi się rozchodzi.
    Jestem przekonany, że wielu doświadczonych judoków będzie zaskoczonych zawartymi tam informacjami. Choćby takimi jak atemi waza. Znajdziecie trochę historii, uporządkowaną teorię, a potem masę praktyki, czyli opis wszystkich 96 technik uznanych i nauczanych w Kodokanie. Warto podkreślić, że umieszczone są również techniki zabronione w walce sportowej. Dalej odnajdziecie ponad 100 zebranych wariacji tychże technik, nie uznawanych przez Kodokan jako rdzenne. Na koniec ponownie trochę historii, ale tym razem o rozwoju judo w Polsce. Wszystko okraszone ponad 850-oma  ilustracjami i przeszło 90-oma zdjęciami. Bez wątpienia mogę stwierdzić, że nie było i nie ma lepszej, pełniejszej książki o tej tematyce na polskim rynku.
    Jednak nie jest to książka kompletna. Pragnieniem autora było, aby ta pozycja była użyteczna w szczególności dla młodych adeptów judo. Brakuje zatem rozdziału o ukemi waza, wiedzy o tym czym jest dojo, co to jest reiho, nie znajdziemy również informacji o uke i tori. Czyli elementów nauczanych właśnie na początku drogi.
    Czego jeszcze nie ma? Nie ma korekty. Coś musiało pójść nie tak. Książka zawiera niezliczoną liczbę błędów stylistycznych, interpunkcyjnych, literówek itd. Sam znalazłem ponad 150 tylko w pierwszym czytaniu. W drugim kolejne, a przecież na pewno nie wyłapałem wszystkich. Zobowiązany jestem wspomnieć również, że książka wydana jest fatalnie. Natychmiast się rozpada. Moja rada: od razu ją oprawić, wiedząc, że będę sięgał po nią wielokrotnie właśnie tak zrobiłem. Pamiętajcie, że to tylko forma, liczy się treść, a co do treści nie sposób mieć zastrzeżeń.
    Wiem także, że autor chciał naprawić błędy w kolejnym poprawionym i wzbogaconym wydaniu i już nad nimi pracował. Niestety nie zdążył, zmarł w listopadzie 2019 roku. Teraz pozostaje nam czekać aż ktoś z jego rodziny, może ktoś inny wypełni tę lukę. Jestem przekonany, że polskie judo, zasługuje na dobrą książkę, ja zasługuję i Wojtek Macioszczyk zasługuje.
    Właściwie to tyle o książce. Nie sadzę bym musiał kogoś specjalnie zachęcać do Technika Kodokan Judo plus, z tą pozycją po prostu trzeba się zapoznać. Resztę przestrzeni korzystając z okazji – jeśli pozwolicie –  poświęcę autorowi książki albowiem znałem Wojtka osobiście i czuję, że jestem mu to winien.
    Mimo pewnej różnicy wieku mogę śmiało powiedzieć, że byliśmy kolegami. Spoiwem oczywiście było judo. Pamiętam go szczerym i otwartym człowiekiem, odważnym i często bezkompromisowym, ze skłonnością do zabawnych awantur, ale to raczej w młodości. Wiele o Wojtku mówi zdarzenie, które miało miejsce zaraz po wydaniu książki, a usłyszałem o nim od niego samego (mam nadzieje, że nikogo nie dotknę tą opowieścią, w końcu nie wiadomo kto to będzie czytał).
    Wojtek w okresie publikacji posiadał czwarty dan. PZ Judo – ustami pewnego działacza – zaproponował, że w nagrodę za książkę nada mu dan kolejny – piąty. Wojtek odmówił tłumacząc, że piąty dan otrzymał w nagrodę jeden japoński oficer, który podczas wojny, by nie wpuścić wrogich okrętów, u wejścia do portu zatopił swoją jednostkę. Ma się rozumieć samemu nie opuszczając statku. Gdzie mi tam do niego – zakończył.

    Więcej niech opowie sam:
    Trening judo zacząłem w roku 1969 w WKS Lotnik Warszawa, wcześniej uprawiałem gimnastykę sportową. Judo uczyli mnie Andrzej Kowalski i Tadeusz Epelbaum. Następnie reprezentowałem Kadrę Rembertów, a od roku 1979 AZS Uniwersytet Warszawski, gdzie w latach 1981 – 1992 byłem instruktorem. Sukcesów sportowych zbyt dużych nie zanotowałem. Byłem medalistą MP Juniorów, MP Wojska Polskiego, a także Akademickim MP oraz wielu turniejów ogólnopolskich i międzynarodowych.
    Od roku 1981 jestem szkoleniowcem, moi wychowankowie zdobyli około 50 medali MP, w tym ponad połowa to medale zawodników prowadzonych od grup naborowych. W roku 1992 byłem współzałożycielem KS Yawara, z którym jestem związany do dziś. W międzyczasie byłem Prezesem Warszawsko-Mazowieckiego Okręgowego Związku Judo (1992 – 98) oraz przewodniczącym Rady Trenerów PZ Judo (1994 – 96), a także ściśle współpracowałem z trenerem KN kobiet w okresie największych jej sukcesów.
    Pomimo, że jestem geologiem i po skończeniu studiów cały czas pracuję w wyuczonym zawodzie w Polskiej Akademii Nauk, judo stało się dla mnie wspaniałym hobby na całe życie, które dzielę z rodziną oraz młodymi adeptami tej dyscypliny, którą dedykuję niniejszą publikację.

Zaczerpnięte z notki biograficznej Techniki Kodokan Judo plus autorstwa Wojciecha Macioszczyka.