Pearl Harbor - nieudane cięcie mieczem

Autor: Wojtek Piętka
Historia , Japonia

        Na I wojnie światowej Japonia zrobiła interes życia. Dołączyła się do Ententy i za cenę minimalnych strat, spacerkiem zajęła większość niemieckich kolonii na Pacyfiku. Udowadniając sama sobie, że jest kolonialnym mocarstwem.

            Z jednej strony Japończycy byli dumni ze swoich osiągnięć i przypisali sobie prymat pośród innych azjatyckich nacji, z drugiej jednak byli boleśnie świadomi kruchości podstaw swojego imperium. Japonia ma bardzo mało surowców naturalnych potrzebnych nowoczesnej gospodarce. To górzysty kraj pozbawiony złóż metali, metali kolorowych, ropy czy nawet kauczuku. Wszystko to trzeba importować, co jest bardzo niewygodne, gdy się chce grać wysoko.

            Japonia szybko weszła na drogę rozpychania się na mapie - prócz zagarnięcia kolonii Kajzerowskich Niemiec, uczyniła Koreę wasalem, szybko weszła w konflikt z Chinami i zajęła Mandżurię. Potem wdała się w kolejną długoletnią, obrzydliwie krwawą i brutalną wojnę z Chinami. Warto zaznaczyć, że Armia Kwantuńska* w Chinach dokonywała rzeczy potwornych nawet jak na standardy czasu i miejsca.

            Pierwsza wojna światowa była dla świata prawdziwym szokiem. Masakra na niewyobrażalną, wręcz przemysłową skalę odcisnęła trwałe piętno na wszystkich. Wojna była też finansowo kosztowną zabawą - a flota która po niej pozostała była pioruńsko kosztowna w utrzymaniu. Społeczność międzynarodowa (czytaj największe imperia poza pariasami Sowietami i pokonanymi państwami Trójprzymierza) wpadły na pomysł samoograniczenia. Ustalono limity tonażu poszczególnych flot oraz maksymalne rozmiary poszczególnych typów okrętów.

            Przez jakiś czas nawet się tego trzymano ale było z tym tak, jak obecnie z samochodami. Każda kolejna generacja jest większa - i co nam pan zrobisz? Tym bardziej, że z czasem armia i flota zaczęły odgrywać w Japonii role ogona (raczej dwóch ogonów), które zaczęły machać psem. Rozpędzony militaryzm, który uzasadniony potrzebami gospodarki, ambicjami narodu i poczuciem misji, pchał Japonię coraz to dalej w kolejne awantury. Dodajmy, że politycy, którzy przeciwstawiali się militaryzmowi zwykle kończyli życie szybko i tragicznie.

            Natomiast w tym czasie, w Europie dochodziło do coraz poważniejszych zmian, które wkrótce doprowadziły do wybuchy II wojny światowej.

            Znaczącym punktem zwrotnym w ekspansji Kraju Kwitnącej Wiśni na kontynencie azjatyckim była bitwa nad rzeką Chałchin Goł w Mongolii (11 maja – 16 września 1939). Gdzie “Generał Żukow i przyjaciele“ sprawili Armii Kwantuńskiej prawdziwy łomot w starym stylu.

            Wszyscy uznali, że Imperialna Armia Japonii jest wprawdzie niepokonana, ale jeśli nadal chce taką pozostać, to niech lepiej nie zbliża się do Sowietów. Trzeba było poszukać innych do zabawy, najlepiej słabych i siedzących na zasobnych ziemiach.

            Jak raz Hitler rozpoczął swoje niezapomniane turnee po Europie i nagle okazało się, że dawne imperia: Anglia, Francja i Holandia utraciły wiele ze swego blasku i potęgi. A, że ich posiadłości były zasobne i słabo chronione, Japończycy uznali to za szansę stworzenia “Strefy Wspólnego Dobrobytu Wielkiej Azji Wschodniej”. Czytaj olbrzymiego obszaru gdzie w idealnej harmonii rządzi i kieruje Japonia, a inni mogą pracować do utraty sił dla jej dobra. Jeśli brzmi wam to jak kolonializm na sterydach, to tak, dobrze kojarzycie. Japończycy uczyli się od najlepszych.

            Ale był w tym wszystkim jeden problem - USA.

            Stany po I wojnie światowej weszły na kurs izolacji, no i trudno im się dziwić. Uczestniczyły w wojnie krótko, i choć był to kosztowny udział, to jednocześnie wywindował on gospodarkę na wysoki poziom. Potem był kryzys i “nowy ład”. Amerykanie nie chcieli wdawać się w nowe awantury - szczególnie, że ich położenie geograficzne jest takie, że jedyne czego mogą się obawiać, to zimne wiatry z Kanady i desperados z Meksyku. Po wybuchu II wojny światowej wspierali Brytyjczyków - ale było to dalekie od bezinteresowności. W praktyce oskubali Wielką Brytanię do zera, kładąc podwaliny pod rozmontowanie Imperium Brytyjskiego. Nie można było też oczekiwać, że będą spokojnie  przyglądali się rozkosznemu brykaniu Japonii ograniczającej przestrzeń dla ich interesów.

            Jak wspomniałem wcześniej, Japonia stała krucho z zasobami, szczególnie z ropą naftową, bez której nie można było bawić się w nowoczesna wojnę. I tu pojawiły się duży zonk kulturowy. Jak to bywa w kontaktach międzyludzkich ale i międzynarodowych, intencje działań i ich odczytanie bardzo zależą od tego, kto uczestniczy w interakcji.

            USA postawiło Japonii ultimatum, grożąc przycięciem dostaw ropy. Dla Amerykanów  był to jasny sygnał od dobrego szeryfa “opamiętajcie się, nie szalejcie”. To samo dla Japonii znaczyło “udusimy was w sankaku-jime i już powoli splatamy nogi”. Jedni sądzili, że uczestniczą: w może ostrym ale jednak dialogu, drudzy kładli już dłonie na katanach.

            Japończycy mieli doświadczenie w rozpoczynaniu konfliktów od solidnego kopa w jaja - tak rozpoczęli przecież wojnę z Rosją w 1904 roku. Przykład brytyjskiego ataku lotniczego na włoski Tarent** udowodnił, że taka operacja jest możliwa, a co więcej, może być bardzo opłacalna. Rozpoczęto opracowanie planów uderzenia z lotniskowców na Pearl Harbor oraz szeregu akcji lądowo-morskich, dla opanowania zasobnych kolonii w Azji południowo-wschodniej.

            Plan ataku na Pearl Harbor był tyleż błyskotliwy co ryzykowny. Należało niepostrzeżenie wyjść w morze 6 lotniskowcami wraz z obstawą (łącznie dobre 30 okrętów), przepłynąć pół Pacyfiku nie wpadając na nikogo, podejść blisko do głównej bazy wroga, wysłać kilkaset samolotów, zaskoczyć wroga, poprawić, i tak do skutku. Czyli zniszczenia trzonu floty USA na Pacyfiku.

            Co lepsze, 7 grudnia 1941 r, w zasadzie prawie wszystko się udało. Podejście było idealne, atak był dla Amerykanów zaskoczeniem*** (kto czegoś takiego oczekuje w niedziele o 7.40?), niby wszystko się udało ale…

USS Nevada w ogniu - Pearl Harbour 07.12.1941

            W kendo jedno uderzenie potrafi zakończyć całe starcie - atak na Pearl Harbor nie był takim cięciem. Złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze - w porcie nie było lotniskowców. To one miały być najcenniejszą zdobyczą w tym ataku. Czy był to szczęśliwy zbieg okoliczności, czy jak twierdzą zwolennicy teorii spiskowych, gruby przekręt Roosevelta, który chciał bez powodu rozpocząć wojnę, nie tracąc jednocześnie sił uderzeniowych, nigdy nie ustalimy. Po drugie - port to jednak port, zwykle nie jest szczególnie głęboki. Pomimo zatopienia pięciu pancerników i uszkodzenia dalszych sześciu okrętów, łatwo było je odzyskać i wyremontować (do końca wojny udało się to ze wszystkimi jednostkami, prócz dość leciwego Pancernika Arizona). Po trzecie - ataki skupiono na porcie oraz lotniskach, w praktyce nie uszkadzając infrastruktury i zbiorników ropy. Sama baza bardzo szybko była znowu zdatna do użytku, i mogła stanowić zaplecze do dalszych działań wojennych.

            Dodatkowo olbrzymim błędem dowodzącego bezpośrednio atakami, Admirała Chūichi Nagumo, było przedwczesne ich przerwanie, które nastąpiło ze względu na nieznaną pozycję amerykańskich lotniskowców. Świadomy wartości swoich okrętów Admirał nakazał wycofanie, póki nie był stratny. Dowódca ten zdecydowanie nie miał szczęścia do amerykańskich lotniskowców (później zmierzył się z nimi jeszcze na Morzu Koralowym i pod Midway).

            Atak był wstrząsem dla wszystkich. Nie był tak skuteczny jak mógłby być ale i tak sprawił, że amerykańska flota w małym zakresie mogła uczestniczyć w początkowym okresie wojny.

            Aż do bitwy na Morzu Koralowym w maju 1942 roku (remis ze wskazaniem na Połączoną Flotę) Japonia parła do przodu na wszystkich frontach odnosząc spektakularne zwycięstwa. Jej flota i lotnictwo z niezrównanym kunsztem topiło i przeganiało aliantów. Jednak atakując Pearl Harbor Japończycy wykazali się także nieznajomością psychologii przeciwnika. Oburzenie i mobilizacja po ataku były bezprecedensowe. Gigant obudził się, i był bardzo, ale to bardzo, niekontent. Japońscy stratedzy wiedzieli, że ze względów gospodarczych nie są w stanie wygrać z USA długiej wojny. Sposób rozpoczęcia konfliktu przesądził o tym, że będzie on trwał do upadłego**** - tylko skrajny optymista mógł założyć, że zwycięzcą będzie Cesarstwo.


W następnym odcinku Połowa Drogi.
 

*Armia Kwantuńska - część armii Japońskiej działająca od 1931 r. na terenie Korei oraz Chin.

** w nocy z 11 na 12 XI 1940 r Royal Navy zaskakującym atakiem z lotniskowców kosztem 2 samolotów zniszczyła 1 włoski pancernik, uszkodziła 2 dalsze oraz krążownik.

*** trzeba przyznać, że Japończykom dopisywało szczęście oraz olbrzymia niefrasobliwość by nie rzec niekompetencja Amerykanów - dało to zresztą pożywkę dla wielu teorii spiskowych.

**** Japończycy mieli skłonności do drobiazgowego planowania. Założyli, że wypowiedzenie wojny zostanie dostarczone tuż przed samym atakiem na Pearl Harbor. Ale jednocześnie ze względu na tajność depeszy do jej rozkodowania i przepisania wykorzystali relatywnie wysokiego rangą pracownika Ambasady, który nie potrafił pisać na maszynie. Dlatego te proste czynności znacznie przeciągnęły się w czasie. W efekcie nota została dostarczona kilka godzin po ataku. Imperia, jak USA, zwykle nie zapominają takich zniewag. 

 

Bibliografia:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Atak_na_Tarent

https://pl.wikipedia.org/wiki/Armia_Kwantu%C5%84ska

https://pl.wikipedia.org/wiki/Atak_na_Pearl_Harbor

https://pl.wikipedia.org/wiki/Traktat_waszyngto%C5%84ski_(1922)

https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_nad_Cha%C5%82chin-Go%C5%82

 

Zbigniew Flisowski - Burza nad Pacyfikiem tom 1.

Craig Symonds - II Wojna Światowa na Morzu

Antony Beevor - II Wojna Światowa

James E. Dunigan, Albert A.Nofi - Wojna na pacyfiku

Jerzy Lipiński - Druga Wojna Światowa na morzu

Andrew Roberts - The Storm of War

Jarosław Jastrzębski - Pearl Harbor 1941

 

Film:

Tora! Tora! Tora! (Tora, Tora, Tora) – film z 1970 w reżyserii Richarda Fleischera